Palmy, żółwie i latające ryby

Barbados okazał się niezwykle egzotyczną wyspą. Na plaży rosły palmy, w morzu pływały żółwie… Nie próbowaliśmy ich niczym karmić (szkoda, bo pewnie zasmakowałyby w naszych krakersach :))).Kolejne dwa dni jeździliśmy po wyspie, zwiedzając wschodnie i zachodnie wybrzeże, jaskinie Harrisona, spacerując po odpowiednio wyreżyserowanych fragmentach dżungli dla turystów,oglądając kwiatki doniczkowe, jakoś bardziej wyrośnięte i rosnące w naturze (widocznie mają lepsze nawozy). Naszym podstawowym pożywieniem stały się latające ryby,których próbowaliśmy zarówno w typowym barze dla miejscowej ludności, (przed wejściem do którego, należało na wszelki wypadek otworzyć nóż w kieszeni, a wrócić taksówką),jak i w restauracji w stylu kolonialnym.