Gałka muszkatołowa i pina colada

Po kolejnej dobie żeglugi dotarliśmy na Grenadę. Najpierw do niewielkiej zatoczki w pobliżu miejscowej stoczni, gdzie doświadczyliśmy tropikalnej ulewy i spotkaliśmy miejscowego żaglomistrza grającego na saksie, a potem do stolicy kraju - St. George. Na miejscowym targu osaczyły nas stragany pełne wszelkich korzennych przypraw w formie stałej i płynnej. Piliśmy mleko kokosowe z orzecha przeciętego jednym ciosem maczety… Spacerowaliśmy po okolicznych wzgórzach, podziwialiśmy panoramę miasta ze starego fortu znajdującego się u wejścia do portu. Tutaj autorka zmieniła fryzurę. (dop. red.) W końcu spróbowaliśmy pina colady w barze Ocean Grill z niesamowitym widokiem na zatokę, a potem grilowanych ryb i innych owoców morza. Wieczorem w marinie odbył się wieczór rasta, przy użyciu wszelkich dostępnych nam rekwizytów :)).